CZERPANIE ZWŁASNYCH DOŚWIADCZEŃ DLA DOBRA MARKI

CZERPANIE ZWŁASNYCH DOŚWIADCZEŃ DLA DOBRA MARKI

CZERPANIE ZWŁASNYCH DOŚWIADCZEŃ DLA DOBRA MARKI

UEFA, FUNDACJA BANKU ZACHODNIEGO WBK CZY PKO BP – TO TYLKO KILKU KLIENTÓW FIRMY ENGINEARCH. O TYM, JAK TWORZYĆ SPECJALISTYCZNE OPROGRAMOWANIE DLA PRZEDSIĘBIORSTW Z RÓŻNYCH BRANŻ W ROZMOWIE Z PREZESEM MARKIEM PIETRUCHĄ.
 
Paulina Czarnek-Wnuk: Czym zajmuje się EngineArch?
Marek Pietrucha: Specjalizujemy się w optymalizacji procesów, integracjach, opracowujemy narzędzia do użytku wewnętrznego przedsiębiorstw, konsultujemy i wdrażamy MVP startupów, czyli Minimum Viable Product – produkt o minimalnej koniecznej funkcjonalności. Przygotowaliśmy realizację między innymi dla UEFY. Narzędzie to jest wykorzystywane od kilku lat i wiemy już, że
do 2020 roku również będziemy współpracowali. Zajmuje się ono organizowaniem transportu turniejowego na różnego rodzaju finałach, jak na przykład Liga Mistrzów, Liga Europy, Superpuchar, na konferencjach, chociażby Kick-off Ligi Mistrzów i Ligi Europy w Monaco czy też ostatnio na ważnej branżowej imprezie w Trondheim. Nasze narzędzie było oczywiście także wykorzystywane podczas Euro 2016. Myślimy zresztą już o kolejnym, w 2020 roku, bardzo wymagającym, jeśli chodzi o komunikację – rozgrywki toczyć się będą w różnych strefach czasowych w tym samym momencie. Pierwsze doświadczenia w tym zakresie jednak już mamy, ponieważ z podobną sytuacją miałem do czynienia przy okazji Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie. 
P. Cz.-W.: W jaki sposób zawiązana została współpraca z UEFĄ?
M. P.: Od 2010 roku pracowałem dla Euro 2012. Moim zadaniem było stworzenie systemu do zarządzania transportem turniejowym. Udało się to zrobić, ale po drodze nabyłem na tyle dużego doświadczenia, że postanowiłem ten system dopracować. Zaprezentowałem pewną koncepcję u schyłku imprezy. Po roku UEFA wróciła do mnie z zapytaniem, czy nie moglibyśmy nad przedstawioną wizją popracować.
P. Cz.-W.: Czy powstanie EngineArch miało jakiś związek z tym projektem?
M. P.: Pamiętajmy, że UEFA odezwała się z rocznym opóźnieniem. Nigdy nie przypuszczałem, że wrócą do mnie, by realizować nowy projekt. Powodem założenia firmy była szeroko pojęta działalność, jaką prowadzimy w innych spółkach w ramach grupy Bio-Tech – klinice Centrum Medycyny Spersonalizowanej CODE w Łodzi, firmie Bio-Tech Media wydającej portal Biotechnologia.pl oraz Bio-Tech Consulting – firmie specjalizującą się w komercjalizacji badań naukowych, tworzeniu innowacyjnych startupów. Na powołanie EngineArch wpłynęły także doświadczenia związane z wykreowanym przez nas startupem. Alabin, bo o nim mowa, był o marketplace stworzony do zaopatrzenia laboratoriów, który miał konkurować z największymi firmami monopolizującymi rynek. Unikalną wartością w Alabinie był wspólny katalog produktów różniący się od tego, co widzimy na Allegro czy na Ceneo poprzez grupową parametryzację produktów. Chcieliśmy zoptymalizować koszty stworzenia software’u do tego projektu, a EngineArch dawał nam takie możliwości. Alabin działał przez dwa lata, potem go zawiesiliśmy, choć cały czas czerpiemy ze zdobytych wówczas doświadczeń.
P. Cz.-W.: A na czym polegało narzędzie zaprojektowane dla Fundacji Banku Zachodniego WBK?
M. P.: Współpraca ta została zapoczątkowana w 2014 roku. Fundacja miała dość duży problem przed uruchomieniem nowego programu grantowego. Stała przed zadaniem zaktualizowania swojego istniejącego systemu, by odpowiadał on jej aktualnym potrzebom. Fundacja miała dwa miesiące na uruchomienie tego systemu, przy czym sam proces rekrutacji nowego wykonawcy trwał miesiąc. Kiedy zobaczyliśmy rozwiązanie, które miało zostać zaktualizowane, stwierdziliśmy, że nie ma sensu prowadzać tej jednej małej zmiany, bo i tak nie rozwiąże ona problemu, a jedynie przesunie go nieco w czasie. Zaproponowaliśmy zupełnie inne narzędzie w oparciu o pewne segmenty naszych poprzednich rozwiązań i udało się zrobić wdrożenie z dnia na dzień. Już po miesiącu fundacja mogła z niego korzystać w swoim programie grantowym.
P. Cz.-W.: Nie tylko więc rozwiązali państwo problem, ale zaproponowali bardziej kompleksowe wdrożenie.
M. P.: Przez to, że mamy własne doświadczenie na rynku, wiemy, jak ciężko jest zarabiać pieniądze i bardzo szanujemy pieniądze innych. Mogliśmy oczywiście zrobić dla fundacji tą zmianę, o którą prosiła, ale efekt byłby zupełnie inny. I to się nam oczywiście później odpłaca. Uzyskaliśmy wyśmienite referencje, które przydają się nam w kolejnych procesach rekrutacyjnych.
P. Cz.-W.: Współpraca z klientami nie kończy się więc na wykonaniu zadania, ale jesteście państwo do ich dyspozycji na dłuższą metę?
M. P.: Cały czas czuwamy nad naszymi rozwiązaniami i jeśli kiedykolwiek ktoś znajdzie jakiś błąd w naszym oprogramowaniu, to poprawiamy go na własny koszt niezależnie od czasu gwarancji.
P. Cz.-W.: A jak doszło do nawiązania współpracy z Expander Advisors?
M. P.: W 2012 roku dołączyliśmy do procesu tworzenia narzędzia wewnętrznego dla tej firmy. Zbudowaliśmy szereg modułów, począwszy od organizacji pracy call center, poprzez harmonogram prac doradców biznesowych, indywidualne kartoteki biznesowe, obieg dokumentów, gromadzenie wiedzy, składanie zapytań ofertowych czy na rozsyłaniu ich do placówek bankowych skończywszy. To było ogromne przedsięwzięcie i wykonaliśmy jego olbrzymią część.
P. Cz.-W.: Jak wygląda obecnie rynek tego rodzaju usług?
M. P.: Usługi, jakie świadczymy, są dość specjalistyczne. Firmy potrzebują pewnych narzędzi wewnętrznych. Mamy na rynku mnóstwo systemów CRM odpowiadających za relacje z klientami w firmach czy ERP wykorzystywanych przez fabryki do zarządzania produkcją i sprzedażą. Systemy te są pudełkowe, czyli gotowe, z ograniczonymi możliwościami ich modyfikowania, nie przewidują one przeróżnych doświadczeń firm. W związku z tym zapotrzebowanie na bardziej spersonalizowane usługi jest olbrzymie.
W tej chwili współpracujemy z Apator Elkomtech S.A., dla której stworzyliśmy zaawansowany system ofertowy i integrujemy go właśnie z gotowym systemem ERP.
P. Cz.-W.: Jak duży jest państwa zespół?
M. P.: Niewielki. Na przykład nad projektem dla Fundacji Banku Zachodniego WBK przez dwa miesiące pracowały tylko trzy osoby, choć złożyły się na niego doświadczenia całej firmy. Cykl projektowania jest zbiorem doświadczeń, idei, konwencji, które aktualizujemy z miesiąca na miesiąc.
P. Cz.-W.: Jak wygląda rynek pracy w tej branży?
M. P.: Niestety, trudno jest znaleźć dobrych pracowników, ludzi mających swego rodzaju pasję do tego, co robią. Potrafiących poświęcić swój wolny czas na pogłębianie wiedzy, testowanie, interesujących się nowymi technologiami. Takich osób jest bardzo niewiele.
P. Cz.-W.: Jakie doświadczenia zawodowe złożyły się w takim razie na pana obecne podejście do biznesu?
M. P.: Próbowałem swoich sił jako programista od czternastego roku życia. Moje umiejętności były jeszcze wówczas bardzo znikome, ale pomagał mi w tym dobry przyjaciel z harcerstwa. Tak więc zaczynałem jako samouk. Robiłem bardzo różne realizacje. Studia początkowo wybrałem jednak zupełnie inne. Była to biotechnologia, ale po dwóch latach zdecydowałem się przenieść na IFE na Politechnice Łódzkiej.
Jednocześnie cały czas przygotowywałem jakieś projekty. Jednym z nich było przerobienie całej bazy danych pewnej firmy zajmującej się mediami. Zapotrzebowanie było duże, ponieważ obsługiwała ona zautomatyzowany ruch sms. Wymagało to ode mnie wykonania bardzo dużej pracy algorytmicznej.
Udało się jednak na tyle dobrze, że podpisałem kontrakt na stworzenie kolejnego systemu do obsługi płatnych sms-ów. Zajęło mi to około pół roku, pracowałem po dwadzieścia godzin dziennie, ale zaraz po tym, w 2010 roku, udało mi się dołączyć do pracy przy Euro 2012.
P. Cz.-W.: Nad czym pracujecie państwo aktualnie?
M. P.: Obecnie pracujemy nad wewnętrznym systemem dla PKO BP, ale niestety więcej szczegółów na tym etapie zdradzić nie możemy. Działamy także przy dwóch startupach oraz jednym naszym wewnętrznym projekcie. Mamy na swoim koncie już dwa takie wewnętrzne rozwiązania – CalTastic i Promedicae. To drugie zostało stworzone w odpowiedzi na informatyzację służby zdrowia, między innymi w celu wykonywania analiz medycznych.
Wracając jednak do teraźniejszości, to wdrażamy obecnie ideę Cheefo, która sprowadza się do tego, by idąc do restauracji, nie trzeba było czekać na obsługę. Chodzi w pewnym sensie o optymalizację czasu, jaki spędzamy w lokalach gastronomicznych. Jest to oczywiście zmiana dotychczasowego paradygmatu, ale w naszym przekonaniu na dobre. Nie wykluczamy kontaktu z obsługą, tylko martwy czas, jaki do tej pory się pojawiał. Działanie Cheefo polega na tym, że na stoliku w restauracji znajdujemy kod QR, za pomocą aplikacji sczytujemy go i wówczas jesteśmy zidentyfikowani jako klienci przy konkretnym stoliku. Cheefo przenosi nas do profilu restauracji, gdzie znajdujemy szczegółowe menu i składamy zamówienie. Informacja ta automatycznie jest przekazywana do obsługi, która realizuje zamówienie. Po zakończonej konsumpcji płatności można dokonać również za pośrednictwem aplikacji, ale i drogą tradycyjną. Rozwiązanie to jest wygodne nie tylko dla konsumentów, ale i restauratorów. Lokalezwiększają średnią wysokość swojego rachunku i rotację stolików. W tej chwili używamy Cheefo w Motywach, Jazzvie, Jaffie, Foto Cafe, Nekko Sushi, Gastromachinie Stacja, Powrotach, zaczynamy integrację z Mañaną, Toscanią, Pozytyvką i kilkoma jeszcze miejscami. Nawiązujemy także współpracę z większymi sieciami. Nasze narzędzie można wykorzystywać w szeroko pojętej gastronomii, także w hotelach, pociągach czy samolotach.
Rozmawiamy z liniami lotniczymi – LOT-em, Enter Air o zintegrowaniu Cheefo z ich ofertą. Do tego są oczywiście potrzebne pewne techniczne możliwości, ale pracujemy już nad tymi rozwiązaniami.
 
 
tekst Paulina Czernek Wnuk
 

Komentarze (0)