Wykorzystał okres studiów na kształtowanie swojej osobowości i rozwijanie umiejętności miękkich.

MACIEJ TYSZKA WYKORZYSTAŁ STUDIA BEZ NAJMNIEJSZYCH SKRUPUŁÓW

Okres studiów to kilka lat, od których w ogromnej mierze zależy to, jak będzie wyglądało nasze przyszłe życie, i to nie tylko zawodowe. Kto poradzi sobie najlepiej na rynku pracy? Ten, kto w tym czasie pełnymi garściami czerpał z możliwości, jakie otwierają się przed posiadającymi status studenta. Maciej Tyszka, inspektor ds. ubezpieczeń z Łodzi, wykorzystał okres studiów na kształtowanie swojej osobowości i rozwijanie umiejętności miękkich. Dzięki temu może powiedzieć teraz o sobie to, o czym marzy każdy z nas: „Jestem szczęśliwym człowiekiem“.

Weronika Chodorek: Wielu młodych ludzi ma problem z wytyczeniem swojej ścieżki kariery. Nie wiedzą, jakie studia wybrać i jakie działania podejmować, aby ułatwić sobie wejście na rynek pracy. Jak było z Panem? Czy ten wybór był oczywisty?

Maciej Tyszka: Absolutnie nie. Rozpoczynając studia nie wiedziałem, co chcę w życiu robić. Wybrałem stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Łódzkim z nadzieją, że z czasem moje marzenia będą ewoluowały i w trakcie studiów coś się z nich wykrystalizuje.

WCh: Czyli jakieś marzenia były?

MT: Tak, ale dość idealistyczne. Myślałem o świecie wielkiej, międzynarodowej polityki. Lecz nie przełożyło się to na konretne cele. Jednak jak powiedział mi mój poprzedni prezes, studia które wybrałem, poszerzyły moje horyzonty i właśnie to uznałbym za ich największą wartość. Stworzyły mi możliwość do znalezienia pewnych inspiracji i dróg, które często wskazywali mi moi koledzy ze studiów. Ten czas należy spożytkować na to, żeby się rozwijać – i to nie koniecznie merytorycznie. Na studiach poznałem ludzi, którzy pokazali mi, że rozwój wcale nie musi iść w parze z godzinami spędzonymi nad książkami. Działanie w samorządzie studenckim, organizowanie różnego typu imprez i udział we wszelakich aktywnościach był moim sposobem na motywowanie się do działania. Nowe doświadcznia i ludzie, których spotykamy na naszej drodze, nie pozwalają na stanie w miejscu i powolne popadanie w stagnację.

WCh: Jak z perspektywy czasu ocenia Pan te dodatkowe działania, które podjął Pan w trakcie studiów?

MT: Na pewno rozwinęły moją osobowość. Zyskałem przekonanie, że to co robię jest wartościowe. Wzrosła moja samoocena, co w dzisiejszej pracy jest dla mnie bardzo ważne, ponieważ zyskałem pewność siebie. Wszelkie kontakty z innymi ludźmi, konieczność prowadzenia negocjacji czy organizowanie spotkań nie tylko na szczeblu towarzyskim, ale niejednokrotnie również na szczeblu biznesowym, przełożyły się na to, w jakim miejscu dziś jestem.

WCh: Czym Pan się obecnie zajmuje?

MT: Pracuję w Towarzystwie Ubezpieczeniowym Warta i moim zadaniem jest szacowanie ryzyka. Pomagam pośrednikom ubezpieczeniowym – agentom i brokerom – stworzyć atrakcyjną ofertę uzbezpieczeniową dla klientów korporacyjnych. Badam szkodowość i ryzyko związane z danym klientem. Takie informacje pozwalają ustalić, na jakim poziomie cenowym możemy zaproponować klientowi pewne produkty czy usługi, znaleźć ciekawe rozwiązanie związane z przedmiotem umowy ubezpieczeniowej.

WCh: Domyślam się, że jest to praca przy biurku.

MT: Faktycznie, chociaż nie wiąże się z nudą, z którą może się kojarzyć siedzenie przy biurku. Przede wszystkim robię to, co lubię. Moja praca opiera się na negocjacjach i kontaktach międzyludzkich. Czasem dochodzi do pewnych starć, które jednak zawsze przemieniają się w pozytywną energię i chęć dalszego działania.

maciej tyszka łódź

WCh: Jak ocenia Pan pracę w korporacji?

MT: Naprawdę bardzo dobrze. Jak każda praca posiada swoje plusy i minusy, jednak jeśli o mnie chodzi, te minusy nie dają mi się we znaki. Chwalę sobie pełen profesjonalizm i wiedzę moich współpracowników, brak przypadkowości w działaniu i panujący porządek. Mam okazję być częścią świetnego zespołu i mimo tego profesjonalizmu, możemy cieszyć się rodzinną atmosferą.

WCh: A w przyszłości? Nadal widzi Pan swoje miejsce w korporacji?

MT: Nie ukrywam, że rozważam opcję otworzenia własnej działalności gospodarczej. Jednocześnie mimo wszystko myślę o wyższych szczeblach kierowniczych w korporacji. Sądzę, że dobrze się tu odnajduję. Jeśli jednak chodzi o plany na przyszłość, to na razie pozwalam pozostawać im w sferze marzeń i nie wytyczam sobie jasno określonego celu.

WCh: Jaka była Pana droga do towarzystwa ubzpieczeniowego?

MS: Swoją pierwszą poważną pracę na pełen etat rozpocząłem od razu po studiach. O tym, że zostałem zatrudniony w grupie brokerskiej w dużej mierze zadecydował przypadek, nie ukierunkowanie na branżę ubezpieczeniową. Tak naprawdę na początku nie miałem świadomości, jak działa taka grupa brokerska. Poszukując pracy aplikowałem do wielu firm. Jedna z tych firm była klientem brokera, który akurat poszukiwał pracownika o konkretnych walorach. Spodobało im się moje CV i zaproponowali mi pracę, z którą nie rozstałem się aż przez pięć kolejnych lat. Po tym okresie przyszedł czas na zmianę środowiska pracy. Tak właśnie znalazłem się tutaj.

WCh: Pracował Pan jednak także w okresie studiów. Jak godził Pan pracę ze studiami?

MT: Studiowałem wieczorowo, a później zaocznie, więc dało się to razem pogodzić. Oczywiście nie miałem zbyt dużo wolnego czasu, ale przy szczerym podejściu do mojego zwierzchnika nie było problemu, gdy potrzebowałem dzień wolny albo wcześniej wyjść z pracy .

WCh: Do tego dochodziła działalność w samorządzie studenckim, która przecież też pochłaniała wiele czasu.

MT: Jednak ten czas poświęcony na organizowanie rónego rodzaju imprez i eventów okazał się naprawdę bardzo owocny i zdecydowanie był tego wart. Zdobyłem doświadczenie i nawiązałem relacje oparte na zaufaniu. A w biznesie zaufanie jest bardzo ważne.

WCh: Zatem okazuje się, że to czas poświęcony na dodatkowe aktywności zaowocował w najbardziej przydatną wiedzę.

MT: W mojej ocenie poziom edukacji w trakcie studiów jest ubogi w te elementy, które najbardziej przydają się w dorosłym życiu, nie tylko zawodowym. Kultura i pewne formy wypowiedzi, zdolność do autoprezentacji czy umiejętność pisania wniosków to rzeczy, których jakby nie patrzeć, nauczyłem się na własną rękę. Dzięki działalności samorządowej zyskałem o wiele więcej niż dzięki uczestniczeniu w wielu z obowiązkowych zajęć.

WCh: Czy w życiu dorosłym, tak jak w czasie studiów, również angażuje się Pan społecznie?

MT: W tym momencie jestem w zarządzie wsólnoty mieszkaniowej, do której należę. Zaangażowałem się w celu zmiany administratora i wprowadzenia zmian, które uważam za słuszne i które zadziałają nie tylko na moją korzyść, lecz także na korzyść wszystkich lokatorów. Większość z nich nie czuje potrzeby interwencji od wewnątrz. Mnie działalność studencka nauczyła brać los w swoje ręce i zamiast godzić się na to, co mi się nie podoba, zmieniać to. Mam poczucie, że jestem w stanie coś zorganizować i sprawnie panować nad sytuacją.

WCh: Taka postawa musi nieść za sobą mnóstwo pozytywych doświadczeń.

MT: Zgadza się. Czuję się szczęśliwy i staram się nie narzekać. To zostawiam innym, którzy są w tym lepsi ode mnie (śmiech).