Dekada na rynku IT to jak wieczność

Dekada na rynku IT to jak wieczność

Jakub Szumiato Comarch

Dekada na rynku IT to jak wieczność

 

Branża IT zmienia się na naszych oczach i są to zmiany rewolucyjne. O rozwoju technologii na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat oraz współpracy przy projektach zagranicznych opowiada Jakub Szumiato, kierownik centrum wdrożeń w Comarch.

 

Twoja przygoda z Comarch zaczęła się dekadę temu. Wcześniej także zawodowo byłeś związany z branżą IT. Jak przez ten czas zmienił się rynek i Twoja praca?

Do Comarch trafiłem w kwietniu 2010, dzień po moich urodzinach. Stąd tak dobrze pamiętam tę datę. Miałem mocne wejście, zacząłem od trzytygodniowego zwolnienia ;)

O firmie dowiedziałem się dużo wcześniej. Jako student dość aktywnie uczestniczyłem w spotkaniach Wrocławskiej Grupy .NET, gdzie jednym z liderów był wówczas pracownik Comarch, a przy okazji mój kolega z licealnej drużyny koszykówki. On przekonał mnie, że firma Comarch to miejsce, z którym chcę się związać zawodowo. I zostałem.

Mija właśnie dziesięć lat mojej pracy w Comarch. Na rynku IT to prawie jak cała wieczność, a zachodzące w tym czasie zmiany były gigantyczne.

Mobilność, szybkość i łatwość dostępu do danych to moim zdaniem największe skoki technologiczne, a zarazem cywilizacyjne. Dziesięć lat temu rynek smartfonów dopiero się rozwijał, a większość społeczeństwa uważała, że telefon służy wyłącznie do rozmawiania. Dziś sytuacja jest zupełnie odwrotna. Technologie mobilne mają duży wpływ na wszystkie branże i komfort życia. W Comarch także to widać.

Digitalizacja zawsze była dla nas bardzo ważna i nasze portfolio produktów dobrze to odzwierciedla. Pierwsze moje wdrożenia to aplikacje stricte desktopowe, dziś wdrażamy nasze oprogramowanie ERP działające w przeglądarce, produkty e-commerce oraz aplikacje na urządzeniach mobilnych, czy ekranach dotykowych.

Na pewno z głównych trendów warto wymienić także rewolucję cloud computingu. Dziś już nikogo nie dziwi, że dane są "w chmurze", nikomu nie trzeba tego tłumaczyć. Nawet moja mama wie, co to chmura ;) Przy pierwszych projektach wszystko instalowane było na komputerze, dziś klienci prowadzą biznes w wirtualnym „miejscu”.

W ostatnich latach widać także mocny wpływ sztucznej inteligencji i wszechobecnej automatyzacji, także w takich zwykłych i codziennych dziedzinach życia. Dekadę temu przeciętny użytkownik Internetu mógł pomyśleć, że odwiedzając stronę www „coś” go śledzi. Dziś boty rozmawiające z klientami sklepów internetowych to już standard.

Mówiąc o sztucznej inteligencji, ciężko nie wspomnieć o Internecie Rzeczy, który obecnie rewolucjonizuje wiele biznesów. Firmy posiadają (bądź chcą posiadać) różnego rodzaju dane zbierane lokalnie, na całym świecie, u swoich klientów. 10 lat temu zebranie tych danych, przetworzenie, wyciągnięcie właściwych wniosków było praktycznie nieosiągalne. Dziś są one przetwarzane przez centra danych - inteligentne systemy, a algorytmy uczące porządkują je i wyciągają wnioski.

Świat IT zmienił się nie do poznania w ciągu ostatnich 10 lat, a za kolejną dekadę będziemy pewnie mówili to samo. Dla mnie ten okres też był rewolucyjny. Miałem to szczęście, że trafiłem na ludzi, którzy przyjęli mnie ciepło, obdarzyli zaufaniem i zaangażowali w ambitne projekty, które pochłonęły mnie całkowicie na następne lata. To właśnie ludzie i atmosfera panująca w pracy zadecydowały, że zostałem.

 

Zaczynałeś od projektów wdrożeniowych. Opowiedz, czym się wtedy zajmowałeś.

Na studiach związałem się z technologiami Microsoftu (Microsoft .NET) i choć obecnie ten zakres jest już znacznie szerszy, to technologia .NET została ze mną do dziś.

Po studiach, mimo że byłem młodym programistą, moje wyobrażenie biznesu było już dość dobrze zarysowane. W poprzednich, dorywczych pracach programistycznych, brałem udział w pracy z klientem i miałem pojęcie, że wytwarzanie oprogramowania to nie tylko pisanie kodu, ale też potrzebny jest ktoś, kto ten kod przetestuje, a na końcu drogi klient musi zaakceptować to, nad czym pracowaliśmy. I musi mieć poczucie, że dostał dokładnie to, o co prosił. Wiedziałem, że moja praca musi dla klienta wnosić jakąś wartość. Ta wiedza była bardzo pomocna w pracy.

Moim pierwszym projektem było wdrożenie dla firmy Stormshield (wtedy jeszcze NETASQ) z Francji. Bardzo szybko, bo już po kilku miesiącach prototypowania, ustalania technicznej koncepcji i jej weryfikacji, przejąłem funkcję tzw. Development Managera, czyli kierownika prac programistycznych w projekcie. To było zupełnie nowe doświadczenie, ponieważ ze względu na skalę projektu, już na tym etapie zarządzałem pracą pięciu programistów, kontaktowałem się z Project Managerem z francuskiego oddziału Comarch oraz klientem na komitetach sterujących. Był to w pewnym sensie skok na głęboką wodę, choć pod czujnym okiem mojego przełożonego, który służył radą. W efekcie już po około 1,5 roku pracy zostałem kierownikiem zespołu. Projekt Stormshield zakończył się sukcesem i do dziś świadczymy usługi dla tego klienta.

Przez następne lata mój zespół prowadził wiele różnorodnych projektów. W miarę jak Comarch budował swoją markę na rynku francuskim, coraz poważniejsze firmy decydowały się na współpracę z nami, więc jako kierownik działu wdrożeń, miałem pełne ręce roboty.

 

Obecnie jesteś kierownikiem centrum wdrożeń. Co to w praktyce oznacza?

Tworzę strukturę centrum, rozdzielam odpowiedzialności, definiuję role, rekrutuję na stanowiska. Nadzoruję projekty prowadzone przez mój zespół, zatwierdzam harmonogramy i akceptuję zakres oraz typ prac prowadzonych w nim, dbam o rozwój naszych procesów (technologiczny i proceduralny), aby nadążyć za dynamiką postępu technologicznego. Ustalam cele jakościowe, zatwierdzam i nadzoruję realizację planów szkoleniowych. Jako osoba odpowiedzialna za centrum, w którym jest prawie dwadzieścia osób, jestem odpowiedzialny za audyty prowadzone w jednostkach oraz za środki trwałe. Dbam także o morale pracowników, a także ich integrację i rozwój. Ogólnie, całkiem tego sporo. Zdarza się także, że w sytuacji kryzysowej siadam przed klawiaturą razem z zespołem i piszę kwerendy.

 

Tworzycie rozwiązania dedykowane na rynek francuski. Opowiedz nam o tym.

Bardzo często spotykamy się z sytuacją, że klienci nie są świadomi procesów zachodzących w ich firmach. W miarę rozwoju biznesu dokupowane są aplikacje adresujące różne potrzeby klienta, co prowadzi do potężnego chaosu i multiplikacji danych. Robi się bałagan i w takim środowisku bardzo ciężko efektywnie zarządzać zasobami przedsiębiorstwa. Spotykamy się także z sytuacjami, że zarządzanie firmą dzieje się w Excelu.

W takich sytuacjach wchodzimy my. Wdrażamy systemy ERP do zarządzania przedsiębiorstwem. Comarch posiada bardzo szeroką ofertę produktów dla firm, od najmniejszych, po bardzo duże. Kluczowe w tym jest to, że produkty te są zintegrowane, więc dane i procesy się przecinają, a nie rozchodzą.

Systemy tworzone są przez zespoły produkcyjne, my mamy za zadanie zebrać od klienta wymagania i następnie dostosować je, pod kątem konfiguracyjnym i programistycznym. Zmieniamy zachowanie aplikacji, wygląd, integrujemy je ze sobą i z systemami klientów, tworzymy dedykowane aplikacje pod specyficzne działania firmy. To takie szycie na miarę. Ostatnim etapem jest instalacja systemu w chmurze Comarch, stacjonarnie u klienta i na urządzeniach mobilnych oraz utrzymanie całości. Po zakończeniu wdrożenia dbamy, by wszystko działało sprawnie i wydajnie.

Gdy zaczynałem, współpracowaliśmy głównie z mniejszymi firmami, ze względu na to, że nie byliśmy jeszcze rozpoznawani na rynku. Takie wdrożenie z reguły oznacza dużo pracy specyficznej, procesy są niestandardowe, co firmy tłumaczą potrzebą elastyczności biznesu w fazie rozwoju. Dziś, po dostosowaniu naszych produktów pod rynek francuski oraz zbudowaniu narzędzi i tzw. know-how, naszym celem są dużo większe firmy. Nastawiamy się raczej na wdrożenie już wypracowanych rozwiązań, redukując specyficzny development do minimum.

Aktualnie nasi klienci to głównie branża retail. Sprzedajemy im system, który pozwoli scentralizować działalność i zsynchronizować kanały dystrybucji. Jest to tak zwany OMS (Order Management System), czyli system do zarządzania sprzedażą wielokanałową.

Robiliśmy takie wdrożenie dla jednej z największych francuskich sieci odzieżowych, posiadającej około 900 sklepów, będącej częścią ogromnej grupy sprzedażowej. W takich sytuacjach bardzo często firmy składowe posiadają systemy wspólne i bardzo specjalistyczne np. do zarządzania magazynem czy e-commerce. Comarch posiada w swojej ofercie również takie produkty, jednak klienci nie od razu chcą zmienić wszystko. Naszym zadaniem jest wtedy „wejść” w środek organizacji, połączyć systemy i dać klientowi możliwość sprawnego zarządzania zintegrowanymi procesami.

W integracjach międzysystemowych odgrywamy rolę centralną. Oprogramowujemy połączenia, pozwalamy systemom "rozmawiać ze sobą" i wymieniać dane na potrzeby synchronizacji oraz ciągłości procesu. Takich systemów połączonych może być kilka, a nawet kilkadziesiąt. Orkiestracja takiego przepływu również stanowi niemałe wyzwanie. Ryzyko jest spore, gdy jeden element zawiedzie, inne nie dostaną potrzebnych danych wejściowych i również nie mogą wykonać swoich zadań. Wszystko to musi więc działać jak w zegarku, odbywać w określonym porządku i wydajnie. Wdrażamy nasz system ERP jako taki system pośredni, bądź jako główny system w firmie – możliwości są naprawdę spore, a integracja międzysystemowa, to temat na osobny artykuł. Praca wdrożeniowca to bardzo zróżnicowana praca.

 

Czy jest różnica w pracy nad projektami dedykowanymi na rynek polski, a zagraniczny?

Oczywiście. Francja jest jednym z najlepiej rozwiniętych krajów świata. Do tego dochodzą różnice kulturowe, prawne. Klienci korzystają z różnych rozwiązań i różne rzeczy postrzegają jako branżowy standard. Dobrym przykładem będzie księgowość - inne normy prawne i podatkowe sprawiają, że nie można przenieść systemu ERP z Polski i tak po prostu go wdrożyć we Francji. Wymaga to wiele pracy, zarówno po stronie zespołów wydających produkt tzw. "pudełkowy", jak i zespołów wdrożeniowych.

Nie sposób również nie wspomnieć o konieczności działania na rynku lokalnym klienta. W Polsce wdrożeniowiec może wsiąść w samochód i pojechać do klienta omówić temat. My do klienta mamy ponad tysiąc kilometrów, więc sprawy się trochę komplikują. Aktualnie posiadamy trzy oddziały we Francji, gdzie zatrudniamy kilkadziesiąt osób pracujących na pierwszej linii z klientem. Rozproszona organizacja wdrożenia znacząco podnosi złożoność projektu. Całe szczęście klienci we Francji bardzo chętnie wybierają hosting w chmurze Comarch, co technicznie ułatwia pracę nad projektem.

Na polskim rynku jesteśmy niekwestionowanym liderem w sektorze małych i średnich przedsiębiorstw. Natomiast we Francji jesteśmy na etapie budowania marki. Ta działalność jest trudniejsza, przedsiębiorcy lubią ufać lokalnym markom, bądź tym największym, znanym globalnie. Nasze działania na rynku francuskim pokazują, że jesteśmy na dobrej drodze, zyskujemy coraz więcej większych klientów. Comarch nie jest jeszcze aż tak znaną marką na świecie, mamy natomiast swoje mocne strony, co przekłada się na kolejne realizacje.

 

Jak wygląda Twój typowy dzień pracy i z jakimi wyzwaniami na co dzień się mierzysz?

Do biura przyjeżdżam wcześniej, zazwyczaj około 6 rano. Te godziny, podczas których jestem sam, spędzam nad zadaniami wymagającymi sporego skupienia – pracą koncepcyjną, organizacją działania zespołu, analizą aktualnych problemów, weryfikacją postępów w projektach, czy przygotowaniem materiałów pod przyszłe projekty. Szacuję, ustalam, planuję. I tak aż do godziny 8/9. Wtedy większość pracowników, zarówno w moim zespole, jak i oddziale, zaczyna pracę. Jest to też moment, w którym praca zmienia charakter na bardziej komunikacyjny i zaczynają się spotkania projektowe. W tej pierwszej części dnia staram się zrobić te wszystkie rzeczy, przy których koncentracja i "świeżość umysłu" musi być na najwyższym poziomie. Ostatnie godziny spędzam na porządkowaniu spraw bieżących, a potem mam czas dla rodziny.

Wszystko to oczywiście tylko schemat, natomiast praca jest bardzo dynamiczna, jak to bywa w projektach, i przez to nieprzewidywalna. Tematy lubią „wyskakiwać” nagle. Nasi klienci powierzają nam swoje firmy, więc musimy działać szybko, żeby nie ponosili strat. Ponieważ bierzemy udział w procesach przedsprzedażowych, czasami pojawia się zapytanie o szacunki kosztów pracy, czy przygotowanie szacunków sprzętowych i licencyjnych pod przyszłe projekty. Tematy te lubią być bardzo pilne, a ponieważ stanowią bazę pod przyszłe projekty, są też niezwykle ważne.

 

Te ostatnie lata to rozwój, zarówno branży, jak i Twój. Czego Ci życzyć na kolejną dekadę?

Jako osoby odpowiedzialnej za zespół, moim celem jest zapewnienie pracownikom stabilnej i ciekawej pracy w komfortowych warunkach. Może to brzmi trochę górnolotnie, ale w pracy zawsze ludzie byli dla mnie najważniejsi. W skali zespołu na pewno celem jest dalsza automatyzacja i ulepszanie organizacji, zdobywanie coraz to większych klientów, otwarcie na nowe branże, a może i kraje.

Rynek systemów ERP będzie się mocno rozwijał. Na pewno sztuczna inteligencja zacznie odgrywać dużą rolę. Ciągle centralizujemy coraz to więcej narzędzi w chmurze, więc bardzo dużo ambitnych zadań przed nami.

Jeżeli chodzi o mnie, chciałbym podszkolić umiejętności prezentacji, przekazywania wiedzy i języka francuskiego, a także przebiec ultramaraton górski (64 km) we wrześniu tego roku. Lubię wyzwania i stawiam sobie ambitne cele, również po godzinach pracy. Bardzo mocno wspierają mnie w ich osiąganiu moje dwie piękne córeczki i zawsze pomocna, kochająca małżonka.

 

 

 

Komentarze (0)